kwietnia 25, 2010

Kolczyki...

Kolczyki...


Ostatnie trzy pary, z tej serii. Następna partia już w przygotowaniu ;)

Seria motylkowa



Mr. Einstein

Zdjęcie grupowe :) Jedna para motylków już odfrunęła ;)
Kolczyki aktualnie na sprzedaż można zobaczyć TUTAJ

Pozdrawiam wiosennie, Wszystkich tu zaglądających :)

kwietnia 22, 2010

Biżuteryjny szał :)

Biżuteryjny szał :)

Ostatnie komplety zrobiły furorę i posypały się kolejne zamówienia na biżu... Ogromnie mnnie to cieszy, mimo, że do niedawna, nie lubowałam się w ozdabianiu tych drobinek. A i teraz za tym nie przepadam - po raz kolejny sprawdza się twierdzenie: "Klient nasz Pan" :)
Dzisiaj odebrałam przesyłkę z Drewlandii , która niemal wyłącznie składała się z drewienek przeznaczonych do wyrobu biżuterii.

Teraz zabiżutuje się na śmierć ;-)


Wrzucam też obiecaną fotkę moich zakupów koralikowych :)


Okazuje się, że zamówić było łatwo...gorzej z zabraniem się do roboty. Wena jak na złość nie nadchodzi. Jak widać dominuje kolor czerwony, ostatnio mam fioła na jego punkcie. Zielony jest tym razem w mniejszości. Kupiłam sobie nawet czerwone trampki - są CZADERSKIE! I teraz staram się dopasować do nich swoją garderobę ;) Zaczęłam od biżuterii, ostatnio prezentowałam Małą Mi, która rozbudziła moją miłość do czerwieni. Teraz muszę coś zmontować z tych koralików, co z tego wyjdzie zobaczymy,bo do tworzenia biżuterii nie decu, nie mam zbytnio cierpliwości. Ostatnio próbowałam metody wire wrapping, ale skończyło się na tym, że zmarnowałam 3m cienkiego drutu i podziabałam sobie paluchy... tak... może innym razem...
Dlatego teraz tradycyjne, dekupażkowe kolczyki i przypinka z serii w smerfowym lesie :)

Motyle - ostatnio mój ulubiony motyw,
w lakierowaniu jeszcze dwie pary :)



Papcio Gargamel :)
Już zdobi jedną z moich torebek.

Smerfetka. Kolczyki dla młodszej siostry.


Klawisze. Kiedyś wykonałam podobne, tylko z czerwonym koralikiem.
Tamte zostały sprezentowane, a te są dla mnie :)


Wróżki (elfy) - na zamówienie.
Jakiś czas temu, też takie zrobiłam.


I na koniec chwalę się kolczykami z modeliny, jakie wykonała dla mnie
Ewelina. Jeszcze nie mam ich u siebie, więc wrzucam fotkę pobraną z digartu, tam też można obejrzeć większą fotkę (na zalinkowanym profilu Eweliny).


Czyż nie są rewelacyjne? :)
Teraz będę nosiła trampki, również w uszach :D
Już nie mogę się ich doczekać :)

kwietnia 16, 2010

Gringo wśród dzikich plemion...

Gringo wśród dzikich plemion...



Dzisiaj, dla odmiany recenzja książki. Mam nadzieję, że ten, kto jeszcze nie miał z nią styczności, po przeczytaniu mojej recenzji, sięgnie po nią... chociażby z ciekawości. Zapraszam do lektury :)

„Są jeszcze na Ziemi takie miejsca, gdzie pieniądze się nie liczą. W świecie Dzikich walutą jest praca, sól, żelazne groty strzał, noże, siekiery, strzelby. Wielką moc nabywczą mają także: znajomość czarów i umiejętność leczenia, męstwo w walce, mądrość, którą potrafimy służyć innym, lub – i to Was może zadziwi – dobra Opowieść. Posłuchajcie…”

Wojciech Cejrowski w książce zatytułowanej „Gringo wśród dzikich plemion” opowiada o swoich podróżach do Ameryki Południowej. Przedmiotem jego fascynacji jest amazońska puszcza oraz jej rdzenni mieszkańcy. Autor dociera tam, gdzie nie dotarł nikt, wychodząc z założenia, że im dalej od cywilizacji i bieżącej wody, tym lepiej. Nie podróżuje wytyczonymi szlakami turystycznymi, wręcz przeciwnie, przekracza granice państw tam, gdzie nie ma tłoku, a strażnicy w pewnych okolicznościach (zwłaszcza na widok zielonego banknotu), przymykają oko na brak ważnej wizy. Okazuje się, że granice można przekraczać na wiele sposobów, jednym razem zjeżdżając na własnej pupie, innym zaś na książeczkę zdrowia…zamiast paszportu.

„Gringo” to książka nasycona błyskotliwymi, pełnymi humoru i refleksji opowiadaniami. Autor snując swoją opowieść, każdą kolejną historię, poprzedza krótkim wstępem, zakończonym zwrotem „posłuchajcie…” Zabieg ten sprawia, że czytelnik, mimo usilnych starań (potrzeby fizjologiczne), nie jest w stanie oderwać się od lektury. Poza tym każde opowiadanie ma swój morał, który ujęty w kilka słów, zapada głęboko w pamięć.

Książka zadedykowana jest osobie tłumacza, niejakiej Helenie Trojańskiej. Na jej kartach toczą się zawzięte dysputy, pomiędzy podróżnikiem, a tłumaczką. Dlatego tym większym zaskoczeniem okazuje się fakt, że… (tutaj wycięłam ten fragment, żeby nie psuć potencjalnemu czytelnikowi, efektu zaskoczenia). Rola tłumacza w tej książce jest ważna, ponieważ wyjaśnia niektóre fakty, które mogą być dla nas niezrozumiałe, a czasem stara się wytłumaczyć, co autor miał na myśli. Przykładowo wyjaśnia nam czym jest „tupet jak taran” oraz czym różni się on od „tupetu zwykłego.”

Za największą wartość tej lektury, uważam możliwość poznania plemion żyjących w sercu tropikalnej puszczy, bez ruszania się z miejsca. Kultur tak odmiennych od naszej, europejskiej. Różnią się nasze obyczaje, wierzenia, wygląd, sposób życia, a nawet kwestia postrzegania czasu. Gringo zabiera nas w odległy świat, pozwalając towarzyszyć w jego podróży. Podróży niełatwej, bowiem w tropikalnych lasach czyha wiele niebezpieczeństw. Przyjdzie nam zmierzyć się, oko w oko z głodem, pragnieniem, niesprzyjającym klimatem, a także mieszkańcami puszczy, stanowiącymi dla niewprawnego globtrotera, śmiertelne zagrożenie. Dlatego jak pisze Wojciech Cejrowski „w dżungli musisz być stale skupiony! (…) Bo dżungla zabija nieuważnych ludzi na tysiące sposobów.”

Nie tylko poznamy mentalność rdzennych plemion Ameryki Południowej. Czytając relację naszego podróżnika, dowiemy się również wielu ciekawostek. Między innymi poznamy do czego służy dmuchawka, jak wygląda indiańska biżuteria, w jaki sposób zaparzyć Yerba Mate, żeby nie straciła swojej Mocy, czy też, jak umyć zęby bez użycia szczoteczki. „Gringo wśród dzikich plemion” to książka dla każdego, bez wyjątku, dlatego uważam, że warto po nią sięgnąć. To nie tylko urzekające opisy podróży, całość uzupełniona jest w fotografie i mapy, dzięki którym choć trochę, możemy wyobrazić sobie ten „inny” świat i wcale nie musimy sprzedawać lodówki ;-)

kwietnia 13, 2010

Sospeso - odsłona druga

Sospeso - odsłona druga

Ostatnio skończyłam kolejną szkatułkę/kuferek, w której motyw kwiatu uwypukliłam folią sospeso.
Zainteresowanych tą techniką zapraszam TUTAJ
Szkatułka trafiła do świeżo upieczonej 18-latki.










kwietnia 03, 2010

Red & Black Collection... czyli biżuterii c.d.

Red & Black Collection... czyli biżuterii c.d.

Na zamówienie, wykonałam dwa komplety biżuterii, oba składają się z: kolczyków, zawieszki i szerokiej bransolety. Specjalne życzenia zamawiających? Tylko kolory przewodnie, czyli czerwień i czerń. Przyznam szczerze, że trudno mi było jednocześnie wykonać, dwa różne, a jednocześnie podobne komplety. Różnić się musiały, ponieważ zamawiające to koleżanki, raczej nie chciałyby nosić takiej samej biżuterii... Motywy pochodzą z serwetek, ale ze względu na ich słabą jakość, zmuszona byłam poprawić wszystko farbką. Czyli można by uznać, że "prawie" ręcznie malowane :-)


Komplet eksperymentalny, poniekąd. Czerń w przewadze nad czerwienią.
Kombinowałam troszkę z bejcą, na zbliżeniu mam nadzieję,
że będą widoczne szczegóły. Kolczyki i zawieszka ozdobione jednostronnie,
z drugiej strony tylko pobejcowane... z lenistwa oczywiście ;)
Wykonane ich było baaaaardzo pracochłonne.



Komplet nr 2.
Tym razem czerwień, dominuje nad barwą czarną.
Mniej kombinowania.
Kolczyki i zawieszka ozdobione dwustronnie.
Szczerze mówiąc, ten bardziej przypadł mi do gustu,
ale gdybym miała wybierać... chyba ciężko,
byłoby mi się zdecydować na tej jeden, jedyny...

Liczę na Wasze opinie na ten temat.
Który ładniejszy? :-)
A może, nie podoba Wam się żaden?


Korzystając z okazji, muszę się pochwalić, że zamówiłam sobie koraliki (duuuużo koralików), więc po świętach produkcja biżuterii ruszy pełną parą. Jak tylko odbiorę przesyłkę, zrobię fotorelację, żeby pokazać swoje cudności.
Powyższe komplety finansują koralikowe zdobycze :-)

Copyright © 2016 Galaxia-Art.pl , Blogger